poniedziałek, 27 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 01 "LASKA, UWAŻAJ JAK IDZIESZ!"

                                                                           *Leon
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. -Kac... Cóż, przyznam, że wczoraj trochę się napiłem, lecz nie zaliczyłem żadnej (kobiety)... Impreza była nudna, ale czego mógłbym się spodziewać po klubie w centrum Nowego Jorku. Zero ładnych lasek, tylko same małolaty z fałszywym dowodem. Po chwili spojrzałem na swój ścienny zegar w sypialni, -Pt. 16:20. Boże, spałem do południa... -Norma.
-Chwila! Piątek! Szesnasta! Cholera! Od ponad siedmiu godzin powinienem być w pracy... Ojciec mnie zabije! Chyba muszę zatrudnić jakąś prawą rękę, która będzie odwalała za mnie brudną robotę. -W końcu od czego są te asystentki. Jeszcze nad tym pomyślę, ale na chwilę obecną postanowiłem podejść do lodówki i wyjąłem z niej dwie zgrzewki zimnego piwa oraz usiadłem na kanapie. -W końcu, czym się strułeś, tym się lecz.
Po kilku minutach wszystkie puszki były opróżnione. -Tak, dobrze czytacie. Po kilku minutach. Postanowiłem, że nie pójdę dzisiaj do pracy. Bez sensu siedzieć jeszcze trzy godziny w tej cholernej firmie. -Odpłynąłem...
Obudził mnie dzwonek do drzwi. -Godzina 20:00. Z niechęcią wstałem z kanapy i ledwie przytomny otworzyłem drzwi. Przed nimi stał mój najlepszy kumpel Federico, który był jednocześnie chłopakiem mojej siostry.
-Cześć stary... -Zaczął rozmowę. Humor chyba mu nie dopisywał. Czuć było od niego mocny alkohol, ale był w miarę trzeźwy.
-Cześć, co się stało? -Próbowałem udawać, że mnie to interesuję, ale chyba nie byłem najlepszym aktorem.
-Ludmiła... Po wczorajszej imprezie, wróciłem do domu trochę... Nietrzeźwy, ona się na mnie wkurzyła i od rana robiła mi awanturę. W końcu obydwaj powiedzieliśmy za dużo i kazała mi wyjść. -Skończył. Co jak co, ale moja siostra bardzo matkowała Federowi. Zawsze miała charakterek, dlatego ja nie mam dziewczyny. Fede wyminął mnie w drzwiach i usiadł na mojej skórzanej sofie, po czym wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Dobrze wiedział, że w moim domu można palić. Ja bez słowa podszedłem do barku i wyjąłem litr czystej wódki. Nalałem ją do małych kieliszków i wypiliśmy mocny trunek 'na raz'.
-Z moją siostrą lepiej nie zadzieraj... Dlaczego w ogóle z nią chodzisz? -Może to głupie pytanie, ale bardzo mnie to ciekawi. Pamiętam, że jeszcze dwa lata temu zmieniał dziewczyny, jak rękawiczki, a teraz... Zmienił się.
-Jak to dlaczego? Stary, zakochałem się. Tak już jest. -Zaśmiał się.
-Może jeszcze chcesz jej się oświadczyć i mieć z nią trójkę dzieci? -Tym razem ja wybuchłem  śmiechem.
-Myślałem już nad pierścionkiem. Tak, chciałbym z nią założyć rodzinę. Wyobrażam sobie siebie, Ludmiłę i  nasze dzieci razem. Byłoby idealnie... Nie śmiej się! Zobaczysz, jak się kiedyś zakochasz, to też będziesz tak myślał.
-Po moim trupie Fede. Nigdy nie będę gotowy na te cholerne śluby, obrączki i pieluchy. To nie dla mnie... -Jestem tego pewny. Miłość dla mnie nie istnieje. Nigdy się nie zakochałem, jak w tych głupich komediach romantycznych.
-To twoja sprawa, ale wspomnisz moje słowa. -Dokładnie jakbym słyszał swoich rodziców...
-Dobra, przestańmy gadać o miłości... Przypominam, że jesteś pokłócony z Ludmiłą. -Po tych słowach napełniłem po raz kolejny kieliszki... -W końcu butelka była pusta.
Nie liczyłem już czasu, ale czułem sporą ilość alkoholu we krwi. Moje nogi były, jak z waty. Oparłem się ręką o stół, ale ona odmawiała mi posłuszeństwa, nagle upadłem  na ziemię. Fede, który wypił mniej ode mnie pomógł mi wstać.
-T-trochę mi niedob-brzee stary... -To jedyne co udało mi się wybełkotać. Pasquarelli wziął mnie pod ramię i zaprowadził do łazienki. Ja od razu ledwie podszedłem do umywalki i zwymiotowałem. -Nawet nie wiedziałem kiedy odpłynąłem do krainy morfeusza...
*********************************************************************************
                                                           NASTĘPNY DZIEŃ

                                                                    *Violetta
Obudził mnie znienawidzony dźwięk budzika. -Godzina 6.00, czyli pora szykować się do roboty... Głośno westchnęłam. Nienawidzę wcześnie wstawać, ale przez rok nauczyłam się pracować siedem dni w tygodniu od 8.00 do 20.00. Szczerze nienawidzę tej pracy. Przez całe 365 dni, tylko raz się spóźniłam pięć minut. Mój szef oczywiście groził mi zwolnieniem, ale na szczęście tak się nie stało.
Po chwili zerwałam się z łóżka i weszłam pod prysznic. Ciało umyłam zwykłym mydłem, a we włosy wmasowałam tani szampon nieznanej mi marki i spłukałam chłodną wodę.-Niestety od tygodnia nie ma ciepłej. Gdybym  kilka lat temu miałabym sobie powiedzieć, że będę pracować w pizzerii i mieszkać w obskurnej kamienicy bez ogrzewania, wyśmiałabym się. Mój ojciec jest wielką szychą w Buenos Aires, dlatego ja mogłam mieć wszystko. Drogie gadżety, markowe ubrania i kosmetyki, to była moja przyszłość. Nie miałam tylko jednego, szczęśliwego życia...
Po wyjściu z łazienki ubrałam mój strój roboczy, czyli czarną polówkę, spódnice w tym samym kolorze, bordowe trampki i czerwony fartuszek. Swoje brązowe, dosięgające do ramion włosy, związałam w luźnego kucyka. Nie mam wielu kosmetyków. Uważam, że przy mojej gładkiej cerze i długich rzęsach nie trzeba eksperymentować z tuszem, czy podkładem.
Wychodząc z domu spojrzałam na zegarek w telefonie. -Godzina 7.30. Pięknie! Spóźnię się na autobus! Mój dom, a moje miejsce pracy dzieliło 15 km, dlatego zazwyczaj przemieszczałam się autobusem. Postanowiłam nie tracić czasu i wybiegłam z domu, kierując się do pizzerii. Nie mogłam się spóźnić!
Kiedy szybkim krokiem dotarłam do głównej ulicy Nowego Jorku, poczułam mocne popchnięcie i upadłam na chodnik. Osoba, z którą się zderzyłam również miała bliski kontakt z podłogą.
-Laska, uważaj jak idziesz! -Krzyknęła dziewczyna, której nie zdążyłam się przyjrzeć, lecz jej głos brzmiał bardzo znajomo. Podnosząc głowę, nie mogłam uwierzyć kogo widzę, a była to...
_____________________________________________________________
Dodaję długo pisaną jedyneczkę. Tak, wiem, że długość nie powala... Z kim zderzyła się Viola? Hah, i tak pewnie się domyślacie ;) (Ciekawe, czy ktokolwiek czyta tego bloga...)
Nie wiem, kiedy dodam nexta, ale najprawdopodobniej w niedzielę. Myślę też o napisaniu OS'a. (W końcu, po coś zrobiłam tą pustą zakładkę!)
A więc, do (chyba) niedzieli!
Snow.

Jeśli zerknąłeś/łaś na mojego bloga, zostaw po sobie ślad. To mnie motywuję!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Next pojawi się najprawdopodobniej jutro.

      Usuń
  2. Cześć,to znowu ja...
    Chciałam spytać kiedy next? Miał być w niedziele a jest już poniedziałek,i to nie poranek.
    Przepraszam że cię poganiam i wgl ale bardzo mi się spodobał 1 rozdział i już nie mogę się doczekać kolejnego.
    Mam nadzieje że wybaczysz mi to że tak się dopytuje i nie czekam cierpliwie jak inni.

    Pozdrawiam Sandra <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ^^ Kocham tego Fede :* Lecę do next ;)

    true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń